środa, 11 marca 2009

Podwórka

Trzy obrazki. Robienie zdjęć łódzkim kamienicom wbrew pozorom dość rzadko "naraża" fotografujących na kontakty z ich mieszkańcami- a nawet jeśli, to przeważnie są to kontakty przyjazne. Zapewne, fotografując, narażamy się na ryzyko incydentów gwałtownych i działań wrogich, ale wiele wskazuje na to, że nie jest ono większe niż w podczas zwykłego wieczornego spaceru po mieście... Biorąc zaś pod uwagę fakt, iż spotkania w podwórkach i bramach wnoszą do wycieczek zwykle dość ciekawe akcenty (podczas gdy spotkania na ulicach niekoniecznie) warto zaryzykować.

Podwórko 1

Wychodzący z klatki człowiek patrzy podejrzliwie na dwóch typków okupujących bramę. Typki to my, a człowiek to mieszkaniec (zwany czasem „tubylcem”). Przesuwamy się w kierunku podwórka, tubylec takoż. W końcu rzuca nieśmiertelne „czego panowie tu szukają?”. Akurat błyska lampa któregoś z naszych aparatów, co także w przenośni trochę rozjaśnia sytuację. Na wszelki wypadek zapewniamy, że „mieszka w pięknej kamienicy” (kamienica faktycznie jest ładna, z tym, że wyjątkowo zaniedbana). Tubylec reaguje zdziwieniem zabarwionym solidnym zaskoczeniem, ale nasza wstrząsająca opinia nastawia go przyjaźnie. Rozmawiamy chwilę, dochodzimy do wspólnego wniosku, że odnowienie zrobiłoby kamienicy, szczególnie elementom wystroju jej bramy i detalowi, znacznie lepiej, niż wyburzenie. Mieszkaniec rzuca jeszcze okiem na odrapaną ścianę i znika na klatce schodowej. Wychodzimy.




Podwórko 2

Podwórko długie, z jednej ograniczone wysoką (3-4 kondygnacje) oficyną, z drugiej niskimi budynkami, najogólniej mówiąc, gospodarczymi. Zamknięte budowlą zaadaptowaną na garaż, także niską. Obiekt późniejszy niż wyżej opisana kamienica, surowszy, bez znacznych zdobień. Na podwórku kilku mieszkańców, niektórzy zalegają bez widocznego celu, paru przechodzi… Zerkają przelotnie na dwóch takich co mają aparaty, w końcu jeden (jakże by inaczej?) wyraża zdziwienie okazywanym jego kamienicy zainteresowaniem i wiąże je z planowaną rozbiórką budynku; z kolei zdziwienie wyrażamy my, chociaż umiarkowane (z jednej strony- kamienica stoi poza planowanym NCM, z drugiej jednak, biorąc pod uwagę troskę o zabytki, jaką wykazują nasi urzędnicy, można spodziewać się wyburzenia praktycznie wszystkiego). Mieszkaniec- inni, którzy włączyli się do dyskusji w międzyczasie, także- nie ma zresztą bogatych informacji. Chociaż wyburzenia mają rozpocząć się w ciągu kilku miesięcy, nikt jakoś nie zdążył poinformować ludzi, którzy wiedzą o planach dzięki mediom… Rozmawiamy dość długo, dowiadujemy się o wizycie poprzednich (niemieckich) właścicieli budynku, cykamy parę zdjęć... W końcu improwizowany wiec rozchodzi się. Wychodzimy.




Podwórko 3

Ładna, odnowiona kamienica. Odnowiona brama z pięknym detalem. Odnowione podwórko. Aż chce się fotografować; brama otwarta, brak zakazu wstępu… Robimy zdjęcia, zaczepia nas małogabarytowy piesek, zupełnie nie szanujący opinii swojej właścicielki. Po chwili na podwórko wkracza człowiek, kieruje się w naszą stronę. Siatka z zakupami, gazeta w dłoni (dziennik o najwyższym w kraju nakładzie…). Podaje się za właściciela i żąda opuszczenia terenu. Wszelkie argumenty zbywa refrenem „teren prywatny” (umie odmieniać to sformułowanie przez wszystkie przypadki… hm… no dobra, nie używa wołacza). Napomyka coś o „zezwoleniu na fotografowanie”- czyżby delikatna (w miarę, oczywiście, możliwości) aluzja w rodzaju „posmarujesz, pofotografujesz”? Opłaca się pokazywać z wyjątkowo paskudnej strony za kilkadziesiąt złotych? Najwyraźniej tak… Innego powodu jego zachowania wskazać nie sposób; zagrożenia żadnego nie stanowimy, nie demolujemy, jesteśmy trzeźwi, pieska nawet nie postraszyliśmy…

O zezwolenie nie występujemy, żałujemy tylko, że nie udało się porządnie sfotografować wnętrza bramy. Wychodzimy.



Podwórko 4

Odnowiona fasada, brama i podwórko. Piękny detal w bramie. Oglądamy podwórkową studnię, aż jedne z drzwi uchylają się i pada pytanie o cel naszej bytności na posesji. Tłumaczymy, że chcemy obejrzeć odnowioną posesję. Pytająca uśmiecha się, rzuca aprobujące "aha" i znika w drzwiach... Czyli jednak nie wyglądamy na rozbójników ani pijaków, tylko czyhających na okazję, by coś opluć, połamać i ukraść. Uff.

Wychodzimy.


Scenariusz "Podwórko 3" to jednorazowy incydent- wziąwszy pod uwagę ilość bram, podwórek i klatek schodowych, jakie odwiedziliśmy, wypada potraktować go jako niewiele znaczący epizod. Ot, i wypranie z kultury czy resztek życzliwości musi czasem się zamanifestować... Patrząc ogólnie- opłaca się nieoficjalnie zwiedzać Łódź; nie tylko dla utrwalania zagrożonych często zabytków czy zdobywania różnorakiej wiedzy, ale przede wszystkim dla walorów estetycznych, jakie oferują nasze kamienice. Wystarczy tylko podnieść głowę i zboczyć trochę z codziennego szlaku... Kto chyłkiem przemyka trasę dom-przystanek faktycznie może uznać, że Łódź jest szara i betonowa...

niedziela, 8 marca 2009

Błędy ŁTR-u (odc.4, ost.)

To czwarta, ostatnia z planowanych, część rozważań na temat mankamentów Łódzkiego Tramwaju Regionalnego. Choć być może życie zmusi do napisania kolejnej.

Zobacz też: [Błedy ŁTR-u (odc.3)] [(odc.2)] [odc.1]

Błąd 4 - brak tras objazdowych.

Trasę ŁTR charakteryzuje mała możliwość elastycznego prowadzenia ruchu. Dotyczy to szczególnie sytuacji awaryjnych, wypadków.
- Brak jest na przykład przejść międzytorowych (rozjazdów), co pozwalałoby na awaryjne prowadzenie ruchu po jednym torze na pewnym odcinku.
- Zlikwidowano pętlę na Julianowie, w przypadku awarii na ul. Zgierskiej bez tramwajów zostaje praktycznie cała ulica Zgierska od Helenówka do targowiska Dolna. Jeśli pętla by istniała, ruch po części ul. Zgierskiej w razie awarii odbywałby się bez problemu.[zdjęcie: Pętla Julianów, 2002 rok]

- Od ŁTR odcięto też linię tramwajową na ul.Czerwonej, Wólczańskiej i Wróblewskiego
stanowiącą łącznik pomiędzy ul. Piotrkowską i Al.Politechniki, który mógłby być wykorzystany jako trasa objazdowa w przypadku awarii.


[zdjęcie: ul. Czerwona, 2006 rok. Nie pojedzie tu już żaden tramwaj]

Efekt: w razie awarii na trasie ŁTR duży jej fragment musi zostać wyłączony z ruchu.

Czy musi tak być? Oczywiście, że nie. Przykładem jest Warszawa, gdzie nie tylko nie likwiduje się pętli awaryjnych, ale w trakcie remontów buduje się pętle tymczasowe. Po to tylko, żeby zwiększyć efektywność transportu zbiorowego.

[zdjęcie: Warszawa, Al.Solidarności. Pętlę można zbudować nawet jako tymczasową...]
SzK

piątek, 27 lutego 2009

Plac Dąbrowskiego – oczekiwanie na rewolucję

Od ubiegłego roku coraz realniejsze stają się plany przekształcenia placu Dąbrowskiego w przestrzeń publiczną z prawdziwego zdarzenia, której tak Łodzi brakuje. Przyjrzyjmy się zatem z bliska rzeczonemu miejscu i perspektywom, które go czego czekają.

Położenie placu Dąbrowskiego względem projektowanego Nowego Centrum Miasta.

Realizowane bądź planowane na najbliższą przyszłość inwestycje w najbliższej okolicy placu Dąbrowskiego.


Plac Dąbrowskiego jest miejscem wyjątkowym, choćby z powodu swoistej harmonii tworzonej nań przez budowle powstałe we wszystkich okresach historii Łodzi. I tak opiera się oń obecne Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego, powstałe w okresie Łodzi Obiecanej (dokładnie w latach w 1894-96 jako Przytułek dla Starców i Kalek Chrześcijańskiego Towarzystwa Dobroczynności) i kamienica Polskiej Kasy Oszczędności (wybudowana w 1914, choć swój dzisiejszy wygląd zawdzięcza międzywojennej przebudowie). Łódź międzywojenną reprezentują pałac Kestenbergów (wybudowany w latach 1923-28),

większość kamienic znajdujących się przy placu


i najbardziej monumentalny z wymienionych, gmach Sądu Apelacyjnego, tworzący wschodnią pierzeję placu (wzniesiony w latach 1927-32).

Wreszcie okres PRL-u przyniósł realizację przedwojennego projektu ulokowaniu na dawnym Rynku Cegielnianym łódzkiej opery – Teatru Wielkiego (otwarty w 1966 r.).

Również w okresie powojennym plac przekształcono samą przestrzeń placu, umieszczając nań charakterystyczne fontanny oraz uczyniono zeń jeden z ważniejszych węzłów komunikacyjnych miasta. Okres III RP jak dotąd wniósł w historię placu jedynie negatywne elementy. Nieremontowane fontanny pozostawiono jako swego rodzaju wielkie betonowe kwietniki bez kwiatów, nie zagospodarowano wolnej przestrzeni w zachodniej pierzei placu między Collegium Anatomicum, a Teatrem Wielkim, pozwolono na handel na placu w obskurnych budkach, a często i prosto z kartonowych pudeł, czy słynnych szczęk (choć ten proceder akurat został ukrócony). I wreszcie, co najgorsze, sama płyta placu została bądź skomercjalizowana (latem powstaje na niej ogródek piwny), bądź pozwolono jej stać się wielkim nielegalnym parkingiem, na który służby miejskie nie reagują (wg wizji lokalnej rajców miejskich na placu parkuje dziennie 250-300 aut!).

Mimo pozostawienia kilku drzew i ławek plac stracił jakąkolwiek atrakcyjność jako miejsce spotkań, czy chwilowego odpoczynku.
Wraz z planami przywróceniu ulicy Narutowicza jej „bulwarowego” charakteru (w latach trzydziestych XX wieku odcinek ul. Narutowicza od Piotrkowskiej do P.O.W. był deptakiem!) miasto zainteresowało się również rewitalizacją placu Dąbrowskiego oraz zagospodarowaniem wolnej działki na jego zachodniej pierzei (obecnie trwa drugi przetarg na wyłonienie inwestora, który miałby zbudować tam co najmniej czterogwiazdkowy hotel). Pierwszym i co ważniejsze widocznym efektem zainteresowania placem jest całkowita przebudowa układu komunikacji publicznej wokół niego. Większość linii autobusowych (w tym wszystkie krańcówki) zostały przeniesione na nieodległy plac Sałacińskiego, co stanowi preludium do budowy wielkiego węzła przesiadkowego przy nowym Dworcu Łódź Fabryczna. Ponadto wraz z remontem ulicy Narutowicza został zmieniony układ przystanków tramwajowych i wytyczony odrębny pas ruchu dla pojazdów MPK. Również dzięki tej inwestycji plac wzbogacił się o kilka nowych trawników wzdłuż ulicy Narutowicza. Niestety nie zostały one odpowiednio zabezpieczone zarówno przed kołami parkujących na placu samochodów, jak i nogami przechodzących na dziko na wysepkę MPK pieszych. Dziś, kilka miesięcy zaledwie po ukończeniu inwestycji po trawnikach pozostał jedynie ziemny ślad. Na peryferiach placu również trwają budowy – przy ulicy Sterlinga w dawnym kompleksie fabrycznym Jakuba Kestenberga trwa rozbudowa Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej, przy Jaracza kamienica, zwana domem Stefanusa, jest w trakcie rewitalizacji, zaś przy Uniwersyteckiej trwa budowa nowego gmachu Sądu Apelacyjnego.

Jednak największe zmiany przed nami. Zgodnie z założeniami opracowanymi przez magistrat plac ma być gruntownie przebudowany jeszcze w tym (t.j. 2009) roku. Ten niejaki pośpiech związany z pomysłem umiejscowienia na placu amfiteatru, na którym odbyć by się miał koncert Krzysztofa Pendereckiego, stanowiący kulminację przypadających na ten rok obchodów 65 rocznicy likwidacji Litzmannstadt Ghetto. Oprócz rzeczonego amfiteatru na plac ma wrócić dźwięk żywej wody, bowiem w miejsce nieczynnych fontann ma powstać nowa – w kształcie dwóch fal (wizualizację projektu można obejrzeć tutaj - http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,72937,5654283,Lodzkie_place_na_nowo.html ). Realizacja tego założenia zakłada oczywiście likwidację największej bolączki placu, t.j. wielkiego dzikiego parkingu. I tu pojawiają się problemy. Rada Miasta (a przynajmniej jej część) stanęła bowiem w obronie parkujących na placu, argumentując, że planowana przebudowa nie uwzględnia potrzeb kierowców (brak bowiem alternatywnego parkingu – planowany parking podziemny pod parkiem Moniuszki to w tej chwili odległa przyszłość, na parking sądowy przy Uniwersyteckiej poczekać musimy do 2010 r., natomiast parking przy projektowanym hotelu to kwestia zupełnie nieokreślona czasowo wobec braku chętnych inwestorów). Dlatego Rada Miasta zaproponowała budowę podziemnego parkingu pod płytą placu. Ten bardzo racjonalny pomysł ma jednak zasadniczą wadę z punktu widzenia magistratu – znacznie przedłużyłby czas prac budowlanych, a więc plac nie byłby gotowy na czas, t.j. na sierpniowe obchody likwidacji Litzmannstadt Ghetto. W tej chwili w Łodzi trwa impas budżetowy i nie wiadomo, czy nastąpi porozumienie między prezydentem, a rajcami. Oby tylko spór o kształt przekształcenia placu Dąbrowskiego nie spowodował całkowitego zatrzymania projektu jego rewitalizacji...

PS. Mała ciekawostka - przy placu Dąbrowskiego można również znaleźć tak charakterystyczną dla dawnej Łodzi rzecz, jak ceglany komin. Ale to już dla bardziej dociekliwych...

wtorek, 24 lutego 2009

Cerkiew św. Aleksandra Newskiego- poranek

Niestety, zdążyłem zrobić tylko kilka porannych zdjęć cerkwi- kiedy zamierzałem zabrać się za stronę północną, zgasła iluminacja. Trzy poniższe zdjęcia pokazują cerkiew od strony wschodniej.

sobota, 21 lutego 2009

Cerkiew św. Aleksandra Newskiego wieczorową porą- suplement

Kilka dodatkowych zdjęć, wykonanych w tym samym czasie, co zamieszczone w poprzednim poście (http://lodz-fabryczna.blogspot.com/2009/02/cerkiew-sw-aleksandra-newskiego.html).

(widok od północnego zachodu)


(widok od północy- jak widać nadmiar światła może zmniejszać widoczność niektórych szczegółów)



(widok od wschodu)

I na koniec zarys niszczejącej "Kropli Mleka". Wobec planów dotyczących najstarszego śródmiejskiego parku los budynku wydaje się przesądzony.

piątek, 20 lutego 2009

Cerkiew św. Aleksandra Newskiego wieczorową porą

Jedna z wizytówek Łodzi, świeżo wyremontowana cerkiew katedralna pod wezwaniem św. Aleksandra Newskiego jest jednym z bardziej malowniczych gmachów w mieście... oto jak wygląda zimowym wieczorem, spowita świeżą warstwą śniegu...


Widok ze skrzyżowania ulic Kilińskiego i Narutowicza.

Raz jeszcze zdjęcie robione z ulicy Kilińskiego.


Kopuła i wieża widziane z parku Moniuszki.


Spowita śniegiem kopuła zwieńczająca świątynię.

Złota rozświetlona wieżyczka świątyni.


PJM

czwartek, 19 lutego 2009

W cieniu EC-2 – zapomniane ulice Łodzi

Kiedy byłem dzieckiem i z mamą jeździłem do babci alejami Politechniki zawsze wprawiały mnie w oniemienie i oszałamiały mnie budynki Elektrociepłowni-2 ciągnące się wzdłuż alei od ulicy Wróblewskiego aż do Felsztyńskiego. Ogrom tego kompleksu wydawał mi się wtedy wręcz niezmierzony, a jego przytłaczającej architektury po prostu się bałem. Ostatnio postanowiłem, nie korzystając z map satelitarnych (bo co to by była za przyjemność?), poznać lepiej tę część Łodzi... celem było „okrążenie” EC-2 i zobaczenie na własne oczy tego mało znanego fragmentu miasta...

1. Ulica-widmo – Wróblewskiego


Ulica Wróblewskiego wygląda na wymarłą. Owszem – samochody po niej dość gęsto jeżdżą, przechodniów również można spotkać, jednak stopień zaniedbania samej ulicy, jak i budynków przy niej stojących jasno pokazuje, że okres świetności ma dawno za sobą. O dawnym życiu ulicy świadczą przede wszystkim widoczne do dziś tory tramwajowe. Budynki tylko swoją formą pokazują wiek ulicy – tych kilka zachowanych kamienic po wschodniej jej stronie wygląda niestety fatalnie, będąc jednym wielkim pomnikiem sztuki remontowej PRL-u. Wszystkie szpeci bowiem paskudny brudny tynk, którym przykryto dawne elewacje.





I wreszcie jedyny do dziś cieszący oko budynek w tym fragmencie ulicy – ponad stuletnia willa dyrekcji zakładów przemysłowych (pierwotnie Leona Allarta, znanych dziś bardziej jako Polmerino). Niestety znajdujące się po drugiej stronie ulicy zakłady są obecnie wyburzane pod nowe osiedle mieszkaniowe. Jedynie wspomniana willa ma być odrestaurowana i przypominać o historii tej części miasta...

Willa Allarta

Willa Allarta

Pustynia po wyburzeniach zakładów Allarta.

Pozostałości po zakładach Allarta (Polmerino).


2. Pod jarzmem EC-2 – ulica Piasta

Pierwszą próbę obejścia EC-2 podjąłem ulicą Piasta, którą znałem z jej zakończenia przy ulicy Obywatelskiej jako ulicę monotonnie zabudowaną blokami. I jakie było moje zdziwienie, gdy trafiłem na brukowaną uliczkę zabudowaną jedynie przez szopy, garaże i ogródki oraz jedną wyraźnie nie pasującą do prawie wiejskiego krajobrazu kamienicę. Od południa ulica Piasta przylega już do terenów EC-2. Co jednak dziwniejsze rury prowadzące do elektrociepłowni przecinają ulicę na pół, właściwie skazując jej część początkową (od ulicy Wróblewskiego) na totalną wegetację i uniemożliwiając (również pieszemu) kontynuację spaceru wzdłuż niej.
Żeby było wiadomo, gdzie się znajdujemy.

Ulica Piasta przecięta przez instalacje EC-2

Ulica Piasta - widok na bruk.

I dla kontrastu - ulica Piasta już z drugiej strony jej przecięcia przez instalacje EC-2, ale jeszcze przed jej częścią PRL-owską, czyli blokowiskiem. Jest różnica?

3 Ulica międzywojenna – Braterska

Musiałem więc wrócić do ulicy Wróblewskiego i skręcić w najbliższą równoległą ulicę do Piasta – ulicę Braterską. Ulica ta, leżąca w najbliższym sąsiedztwie obecnych alei Jana Pawła II (czyli części alei Włókniarzy) i również przecięta przez infrastrukturę elektrociepłowni, jest jednak zdecydowanie ciekawsza od Piasta. Ilość zachowanych budynków o ciekawej architekturze mocno mnie zaskoczyła...


Skrzyżowanie Wróblewskiego z Braterską.

Stan kamienic na ulicy Braterskiej nie odbiega od niskiego standardu okolicy. Tu możemy jednak podziwiać oryginalny detal...

... również w skali mikro.

Bocznica EC-2 widziana z kładki umożliwiającej chociaż pieszym poruszanie się ulicą Braterską. Mogę się mylić, ale bocznica wydaje się być większa od wszystkich peronów dworca Łódź Fabryczna.

Ulica Braterska. Po prawej stronie ekrany akustyczne oddzielające ją od Alei Jana Pawła II.



Międzywojenne pamiątki na elewacjach budynków.

I na koniec prawdziwe kuriozum, czyli zakończenie ulicy Braterskiej przy skrzyżowaniu Obywatelskiej z Jana Pawła II w sposób uniemożliwiający samochodom włączenie się do ruchu.

PJM