sobota, 31 stycznia 2009

Ile osób mieszka w Łodzi ?

Z pewnością zdarzyło się nam zadać komuś to pytanie, lub też samemu zmierzyć się ze znalezieniem na nie odpowiedzi. Ilu jest łodzian ? W Łodzi najczęściej podaje się liczbę 800 tysięcy, w Polsce zaś jeszcze można usłyszeć na temat Łodzi stwierdzenie: "miasto milionowe".

Spieszę z odpowiedzią.
Na początku stycznia ubiegłego roku zameldowanych na stałe w Łodzi było 722 320 osób. Najwięcej osób, bo prawie 210 tysięcy mieszka na Bałutach, najmniej, niespełna 80 tysięcy, w Śródmieściu. Ta druga liczba doskonale obrazuje procesy zachodzące w mieście - ucieczkę na zewnątrz. Owszem, Śródmieście ma najmniejszą powierzchnię, ale powinno być też najgęściej zaludnione.

Poniżej prezentuję wykres ilustrujący liczbę mieszkańców według dzielnic Łodzi.

Źródło: Załącznik nr 15 do Uchwały XXIV/504/08 Rady Miejskiej w Łodzi z dnia 9 stycznia 2008r.

SzK

Błędy ŁTR-u (odc.1)

Łódzki Tramwaj Regionalny to idea modernizacji i rozwoju głównej osi transportu publicznego w aglomeracji łódzkiej, którą stanowią linie tramwajowe z Pabianic do Łodzi i z Łodzi do Zgierza, a zarazem kontynuację ponadstuletniej tradycji tramwajów podmiejskich w okolicach Łodzi.

Nowoczesna linia tramwaju umożliwiająca szybki, wygodny i ekologiczny dojazd do centrum aglomeracji mieszkańcom Pabianic i Zgierza, oraz usprawniająca transport zbiorowy wewnątrz tych miast oraz w Łodzi to pomysł nie tylko dobry, ale, wobec wzrostu liczby samochodów na naszych drogach, konieczny do realizacji. Niestety dotychczas zrealizowano tylko odcinek w Łodzi, nie unikając przy tym poważnych błędów.

Niniejszy cykl ma na celu wskazać na błędy, które sprawiły, że linia 11, która obecnie funkcjonuje pod nazwą ŁTR, nie jest tak naprawdę spełnieniem idei tramwaju regionalnego.

Błąd 1 - koncepcja podziału kosztów.

Popełnionym już na wstępnym etapie prac nad tramwajem regionalnym błędem okazał się podział na etapy realizacji według miast. Efektem takiego podziału jest to, że Łódzki Tramwaj Regionalny jest tylko Łódzki.

Miasta Zgierz i Pabianice, gdyby chciały zrealizować ŁTR, ledwo znalazłyby na to pieniądze, z racji na wielkość budżetu. W przypadku Pabianic jest jeszcze jeden problem - Ksawerów leżący na drodze do Łodzi. Niewielka gmina Ksawerów środków na projekt w zasadzie nie ma.
Mimo obiektywnych problemów władze tych miejscowości nie zrobiły prawie niczego, aby porozumieć się z Łodzią w kwestii ŁTR. A Łódź nie zrobiła prawie niczego, żeby przekonać włodarzy tych miast, iż warto się porozumieć. Zabrakło chęci, świadomości dużej wagi projektu, a na pewno dobrej woli. Władze Łodzi, jako ośrodka, który powinien być liderem regionu, nie przycisnęły do ściany władz Pabianic i Zgierza. Wskutek tego nie złożono jednego wniosku o dofinansowanie z Unii Europejskiej na całą linię ŁTR i regionalność tramwaju do chwili obecnej stoi pod dużym znakiem zapytania. Bez dofinansowania z UE Zgierz i Pabianice o tramwaju mogą zapomnieć.
A brak połączanie tramwajowego z tymi miastami zaowocuje większą liczbą samochodów w Łodzi.

Sytuację najlepiej obrazują liczby.
W przypadku Łodzi przewidywany w 2004 roku koszt inwestycji miał wynieść 140 mln zł, w rzeczywistości inwestycja pochłonęła około 2 x więcej środków.
Po uwzględnieniu wzrostu cen aktualny koszt dla Pabianic to około 120 mln zł. Nawet z 80% dofinansowania z UE trzeba mieć 20 mln środków własnych. Szacunkowo aż 1/4 tej kwoty dotyczy odcinka linii w samym Ksawerowie. A i tak jest to wariant najbardziej optymistyczny.
Budżet roczny Pabianic to około 120 mln złotych. Ksawerowa kilka mln zł. Na pierwszy rzut oka można ocenić jakie znaczenie dla rocznego budżetu tych miejscowości mają te kwoty.

Z tego względu brak współpracy miast łódzkiego "trójmiasta" należy uznać za porażkę.




Trasa ŁTR-u kończy się w Chocianowicach. Na zdjęciu widać wyraźnie granicę między starym a nowym.

Zobacz ciąg dalszy: Błędy ŁTR-u (odc.2)

SzK

Cisza w pałacu – rzecz o kamienicy wielkomiejskiej przy Narutowicza 1

Od kilku lat mówi się, a nawet zaczyna realizować w Łodzi plan przekształcenia ulicy Narutowicza w reprezentacyjny „bulwar” miejski. Ma on stanowić swego rodzaju wizytówkę miasta dla osób docierających nad Łódkę poprzez dworzec Łódź Fabryczna. I ma do tego wszelkie predyspozycje, skupiając w sobie ciekawe obiekty ze wszystkich okresów rozwoju Łodzi od czasów Ziemi Obiecanej, aż po XXI-wieczną filharmonię. Jednemu z nich, mianowicie kamienicy wielkomiejskiej położonej przy Narutowicza 1 chciałbym przyjrzeć się dokładniej. Powodów mojego zainteresowania tą neorenesansową budowlą z końca XIX w. jest kilka: po pierwsze rozpoczyna ona Bulwar z racji swego położenia przy zbiegu Narutowicza i Piotrkowskiej (stanowiła bowiem od początku pewną całość z przylegającą doń kamienicą przy Piotrkowskiej 54). Po drugie jest to jedyna ocalała kamienica z południowej pierzei dawnej ulicy Dzielnej, która przetrwała PRL-owskie poszerzanie Narutowicza od Kilińskiego w kierunku zachodnim. Po trzecie skala i bogactwo samego założenia każą zaklasyfikować ten obiekt w gronie najcenniejszych łódzkich zabytków. Po czwarte wreszcie piękno kamienicy znika na naszych oczach, gdyż ginie ona od braku remontów i opieki. Skala dewastacji elewacji jest porażająca, o wnętrzu nie wspominając. I dzieje się to, mimo iż obiekt znajduje się w rejestrze zabytków i jest własnością miasta...

Dziś z pałacu (bo i tak często jest ten obiekt przez łodzian zwany) znika życie. Mieszczące się na parterze zakłady i zakładziki wyprowadzają się z wyjątkiem jednej urokliwej herbaciarni. Zostają po nich puste witryny i różnokolorowy parter budynku. Podwórze jeszcze służy za parking dla kilku aut, lecz zamknięte na kłódkę nie pozwala byle przechodniowi zajrzeć do swego wnętrza. A szkoda! Zachowało ono bowiem oryginalną i bardzo łódzką postać zamkniętej „studni”. Mieszkania również nie służą już nikomu. Wybite szyby, pootwierane zimową porą okna oraz ciemność, jaka spowija budynek nocną porą są tego dostatecznym dowodem. Reprezentacyjna klatka schodowa stoi za to otworem i daje świadectwo zarówno dawnemu bogactwu (zachowany wspaniały drewniany plafon, częściowo poręcze i okna na podwórze), jak i dzisiejszemu upadkowi (napisy, zabite na kłódki drzwi i walające się śmieci). Jednak przede wszystkim i na niej wieje pustką. Wchodząc po jej schodach zgiełk miasta powoli ginie, a jedynym słyszalnym dźwiękiem staje się skrzypienie schodów pod nogami. U jej szczytu dochodzi jeszcze ostrożny dźwięk gołębich skrzydeł, bowiem przestrzeń pod ozdobnym plafonem służy dziś jedynie ptakom. Jednak przez większość czasu ma się wrażenie przemożnej ciszy. Ciszy bardzo wymownej, bo jakże niespotykanej w samym sercu wielkiego miasta. Ciszy niepasującej, niespokojnej, jakby chcącej odejść z tej jakże nieprzeznaczonego dla niej miejsca. Martwej ciszy...

Ulica (czy też Bulwar) Narutowicza potrzebuje swego „otwarcia”, prawdziwego symbolu bogactwa i prestiżu, zarówno tego minionego, jak i tego, który dziś ma jej zostać nadany. Pałac przy Narutowicza 1 jest do tego miejscem idealnym. Może nadszedł czas, aby przywrócić doń życie???

PJM

Narutowicza 1 - zdjęcia


Narutowicza 1 - widok ogólny

Loggia zdobiąca zachodnią stronę fasady

Arkady po wschodniej stronie fasady

Schody z oryginalnymi tralkami

I piętro

I piętro

Zwieńczenie klatki schodowej (II piętro)

Drewniany plafon

Zdjęcia - PJM